Radujmy się towarzysze, odnalazłem bowiem zgubę swą wieczoru tego niezwykłego - album-legendę wyspiarskiego zespołu Under The Gun, konkretniej zaś ich demo z '93 roku. Skromna rekompensata za zgubioną kasetę, heheh... I, oczywiście, zdecydowana rekomendacja, do ściągnięcia tutaj (jakość niemarzeniowa, zgrywane z kasety bowiem - porządnie jednak raczej i mniej więcej taką barwę dźwięku w pamięci chybać mam, wiele lepiej nie było. Kaseta sama w sobie chybać nienajwyżejbudżetowo nagrywana była zresztą. Lub może rolę gra tu fakt, że większość (jeśli nie wszyscy? :P) nabywali toto właśnie na kasetach magnetofonowych we wspomnianym roku '93 - więc kaseta swoje zaliczyć zapewne zawsze zdążyła przed nadarzeniem się okazji scyfrowienia jej zawartości...).

Zaś odnośnie rydwanu, to przy wizycie u (najwyraźniej nieco lepszego tym razem - oby jak najbardziej) mechanika wyszło, że oponę tylnią miałem niezbyt-wysoko-budżetową i raczej relatywnie łatwo przebijalną. I że
opony zdecydowanie bardziej wytrzymałe. I naturalnie, jak dobrze pójdzie, już za czas niedługi będę się takim świeżym bieżnikiem tylnim (wraz z kompletem szprych z przynajmniej o szczebelek wyższej półki też, nareszcie) cieszyć - zostaje mieć nadzieje, że sprawdzi się jak najlepiej (zwłaszcza mając na uwadze moją intensywność używania tego prześwietnego środka lokomocji).
Nowa strona specjalna o Totalu już formalnie zaistniała, ha! W zamierzeniu pseudoencyklopedia taktyczna jednostek tamtejszych ma to być. I radochę będę miał jak uda mi się zrobić choćby kboty pierwszego poziomu, jakby ktoś chciał narzekać, że rozmach za duży :P. Poza tym jestem oficjalnie otwarty na współpracę itd., choć trzeba by to ideowo może tu i tam dokręcić.

Tak. Hm. Prócz tego świetnie słoneczny i pogodny dzień mamy dzisiaj, ano. Dobry dzień. Otwarty na całą masę rzeczy, które mogę i - przynajmniej część z nich - byłoby dobrze, gdybym zrobił, hehehehe. W sensie korzystania z.... z Czasu. Czasu deficyt jest zawsze, nawet jeśli akurat wydawaloby się przeciwnie. Może czasem zwłaszcza wtedy, nawet.

Więc? Są zaległości lekturowe, hai. One nieco później. Teraz pogodę wykorzystać i przejść się po paru lokacjach rozrzuconych w mieście. Rower, psiamać, nadal nieaktywny. Może to winienem uczynić wyższym priorytetem, przyspieszyłoby nieco... tylko czy chce mi się go wleźć tam, gdzie powinienem minimalistycznie, by jakiejkolwiek porady zasięgnąć (odnośnie mojego pecha by raz na miesiąc przebić tylnią dętkę - i tak, zarówno dętka, jak i opona, były już wymieniane, a pech ów sam w sobie zdarza mi się jakoś tak, nie przesadzając, raz na miesiąc. I WKURZA to, lekko.).

I w ciekawostek muzycznych ramach... hehehehehe. No, takie małe co nieco. Wraz z generalną rekomendacją artysty ;).
...co by więcej humorodystansu mieć i muzyczności codzienności częściej dostrzegać, o!
Ugh. Późno. Jak zwykle, za. Organizm by pospał chętnie, domaga się wręcz tego skurczybyk coraz to nachalniej. Herbata, paliwo moje, też ledwie szczątkowo rozbudza konglomerat szarakowy. Też z nią kwestia, że jeszcze troszkę i ikonka [addict] się w lewym dolnym pokaże. hehe. LP jeszcze pobrzmiewa w ampie, w synchroniczności z myślami o zaległościach w treningu taktycznym - których to wielkość wyjdzie na jaw jutro jakoś przy praktycznej weryfikacji, jak się zdaje. Poduszkowców w ogóle nie znam, się łapię na tym. A to niedobrze mieć pominięty cały podrozdział gałęzi technicznej. Plus zaległy test praktyczny tego automatic targetting facility, czy jak to zwał - jak i czy w ogóle to działa. Plus bardziej rzeczowe przetestowanie poszczególnych jednostek naziemnych - by wyrobić sobie więcej o poszczególnych typach opinii i może dołączyć do swej zwyczajowej kadry coś niecoś. Doskonała ona bowiem raczej nie jest. heheh. No i Hellsing czeka na doobejrzenie - jakem stanął bowiem po pierwszym czteroodcinkowym wieczorze, tak haniebnie ruszyć dalej mi się dotąd nie udało. I żadną miarą z powodu jakichś braków jakościowych tegoż - bardziej organizacja czasu własnego tu winna i całe mrowie różnych rzeczy w ów czas w sposób półkontrolowany się wpisujących.

chłód wiernej stali i błękit powyżej
konieczność przed - nie o niej myśl jednak
chwila zbyt piękna
Zaskakująca czasem jest ta ociężałość w wyciąganiu konkretniejszych konkluzji z błędów i przejść. Jakby była w środku świadomość czegoś, zepchnięta jednak i umyślnie zagłuszona. Zupełnie nieracjonalnie. Po ludzku, tak.

Przedziwnie wypaczona bywa (jest) ludzka natura.

Z którą da się jednak co nieco zrobić. Jeśli się tylko chce...
Zapamiętać na następny raz by uważać bardziej z doborem noclegowni prowizorycznych. Lub w ogóle takie koncepcje omijać. Gdyby to samo tak nie wychodziło, jeszcze...


...że się, dla przykładu, z imprezy zakrapianej nieco bardziej, wracając, jakieś zupełnie przytulne wyrko, na klienta czekające jakby, znajdzie. I że ktoś je, dla kawału wrednego najwyraźniej, podczas snu upragnionego, płytą przywali. Choć może i przytulniej tak nieco, to mając odrobinę większego pecha można piknie w taką nakładkę czerepem przywalić...Aż żal opuszczać takie przytulne miejsce. Na sentymencje jednak nie czas, gdy czeka rzeka i czeka las; z widłami raźniej, widły za pas! Dorwać psotnika co wsunął ten głaz raz jeden, nad nas! Przytulić widłami z czterema paskami; miłością obdarzyć, co tak czule rani -  ...takie przyjemne ich drewno w dotyku, tak przegustownie te kły pordzewiałe...Więcej tu nawet tych miejsc noclegowych! Pewnie zajęte, skoro zasunięte... pensjonariuszy też lepiej nie budzić. Sen zdrowiem jest, wszak. Nie wiem wszak nawet, która to godzina - czasomierz musiał się gdzieś pośród atrakcji zapodziać... sygnetu też brak... Nieważne to jednak, poszuka się później; popyta wnet może, a nuż ktoś spamiętał coś z uroczystości ostatnio minionych. Szczegóły przebiegu jakieś, znaczy się.
A tyle mówili panowie w ubrankach, co by po spożyciu nie wsiadać za kółko... By myślał, by wiedział, że do samolotów też się to stosuje. I przy lądowisku tak samym się rozbić, już prawie przy końcu podróży, radosnym...
Dobrze to jednak, że moją uwagę zwrócił na to miejsce - prześliczny pakunek z importu cygar, tuż za kolumną na znalazcę czekał... na mnie, to znaczy. Będzie czym zrobić dobre wrażenie na właścicielu tegoż tu ośrodka! - jeżeli tylko się spotkać go uda. Z kurzu raz przetrzeć, raz dmuchnąć... jak nowe!
I wyjście jest, o! Choć w końcu skoro jakoś się tu dostałem, to musiało ono logicznie gdzieś być... Rany, ten sen chyba źle mi zrobił na procesy mózgowe. No ale drzwi ładne przynajmniej - naciskasz kamyczek i się rozsuwają elegancko, synchronicznie. Lokal jak się patrzy, choć sanepid pewnie czepiłby się tych stylowych pajęczynek w rogach... i nie tylko w rogach...
Hehe. Ten powiew świeżego powietrza jakby z czymś mi się kojarzył... jak to szło - czy już widzisz kształty drzew, czy rozumiesz ptaków śpiew... No tak, nie śpiewa tu żaden akurat. Tylko świerszczy kompania trze sobie te swoje odnóża tylnie, jakby się dziadostwo w mózg człowiekowi chciało wwiercić. Dorwę tylko to zatłukę... A, właśnie, powinien być tu ktoś z obsługi tego lokalu. Tylko czy ja mam jakieś pieniądze przy sobie...

...ano nie, najwyraźniej. A tu mi się spod ziemi cieć właśnie wygrzebał, najwyraźniej. Trzeba będzie się odwołać do sztuki dyplomacji, jak to było... hmm... Dzieńdobry? Ładny dzień mamy dzisiaj...Nigdy nie może iść nazbyt gładko, zawsze muszą być komplikacje. Tako i cieciu wyjątkowo niepertraktacyjny, od razu do rękoczynów spontanicznie przejść postanowił; ledwo się widłami zdążyłem zasłonić. Zaimprowizowany cios drzewcem zafundował mu, na szczęście, chwilę wymuszonego odpoczynku. Może trochę delikatniej też powinienem - jeszcze jakiś mózgowstrząs mu z tego wyjdzie... heh. Więcej myślenia na przyszłość konieczne, niewątpliwie.

I kogo ja się teraz o drogę spytam... Choć w sumie fakt, wyjście stąd tylko jedno, jak widać - w dół jakoś ścieżyna po prawej prowadzi. Tylko... hm. moment, z tymi śladami stóp coś nie gra. Chyba, że ktoś......przechodzi tu sobie radośnie przez ściany. No fakt, niby żywopłot to, gęstszy jednak stokroć niż ten z tajemniczego ogrodu, czy jak się zwało tamto filmidło... o, moment, tu dzyngs jakiś wystaje jakby... fuj, ale nieprzyjemnie wilgotne... Ciekawe, czy ktoś to w ogóle przycina, czy jakoś samo się w taką formę ułożyło stwierdzając, że dalszy rozrost niepotrzebny... Pewnie genetycznie modyfikowany jakiś. Jak wszystko dzisiaj, zresztą. O, a tu jakby jakiś mechanizm, coś jakby wystawało w środku... i słuszne moje podejrzenia wcześniejsze, coś się zrazu jakby rozsuwać zaczęło...No i jest. Jakaś forma pokoju gościnnego najwyraźniej, bo oprócz ładnej tabliczki to ziemiste to posłanie cokolwiek. "Draven" na niej napisane - tylko cholera wie, czy to personalia właściciela, czy jakiś zwrot w języku inszym. Nieważne; miejscówka z tego prawie żadna, lepiej już wracać do ambitnych poszukiwań wyjścia z tego kompleksu. Ścieżyną w dół zatem, dum di dum dum...

I placyk większy, z wejściem do budynku zarządu - lub przynajmniej tak by to wyglądało. O, pistolet nawet jakiś na środku samym ktoś zostawił...A ci ochroniarze jakby tylko czekali, żebym go wziął - za jawną wręcz prowokację można to uznać. Reprezentują jakąś ulepszoną wersję też - już nie pałki, a siekierki podręczne w pakiecie podstawowym. Organizacja coraz lepsza, jak by nie patrzeć. Ciekawe, jak ta zabawka strzela...

Flarami jakby. Hehe. Fajny patent. Coś jak przyjemne z pożytecznym, bo i ciemność rozświetli, i... no właśnie, pana z siekierką rozpali. Taki afrodyzjak jakby. Dobre, jak by nie patrzeć - tylko czy ktoś tu ma może klucz do tego budynku po lewej, bo chyba moja droga przezeń prowadzi nieuchronnie. Rąk w górze raczej żadnych, rozumiem. Tego ciała na pierwszym planie nie liczę. Może się coś znajdzie tam, skąd ci przemili panowie ochroniarze wybiegli...

...I znalazł się jeden w szlafroku jegomość, który to wreszcie bardziej ludzkim głosem gadał. Tylko niezupełnie ludzkim językiem, mankament mały... Na szczęście podstawowe zasady wymiany towarowej miał opanowane i za zgrabnie odpalone cygarko odwdzięczył się pięknie zdobionym, starodawnym kluczem...
...pasującym do pobliskich drzwi wejściowych nawet, jak miło. Które to ciekawie zamknęły się zaraz po wejściu moim, tworząc pewną chwilową niezręczność w związku z nadejściem kolejnych dwóch stróżów ładu i porządku. Obydwaj jakby na głodzie nikotynowym...
...no to zaproponowałem ichmościom użyczenie ognia. Wyszło na to, że fajek przy sobie nie mieli - i tak musiałem charytatywnie pozbyć się paru świeżo znalezionych cygar.
A oto i sala konferencyjna, aktualnie na szczęście bez żadnej konferencji. Na całą konferencję bez wątpienia cygar moich mogłoby nie starczyć, nawet z najlepszymi chęciami. Trzech panów w szlafrokach wydawało się tu właśnie sprzątać po jakiejś - lub przed jakąś. Wejście moje, naturalnie, ponownie wzbudziło powszechny entuzjazm i poruszenie - paru dobrodziejów nawet swe własne, odpalone już cygara odstąpić mi chciało. Nie tak znowu łatwo było im wytłumaczyć, żem niepalący.Entuzjastycznie wylęgły by mnie przywitać nawet szczury zza bufetu - i znów niezręczność, żadnego bowiem prowiantu dla nich zbytkowego na sobie nie miałem. Na szczęście szczerze zapaliły się do zabawy z flarami, które im w ostatecznej szczodrości wydysponowałem. Oj, przyjdzie mi jeszcze zapłacić pewnie za tę hojność...
...a im, za dostrojenie tych organów - choć ich niekontrolowane wibracje zdają się poniekąd współgrać z wystrojem wnętrza. Niestety nie znalazł się akurat żaden słuchacz chętny do zachwytu nad moją modernistyczną interpretacją sonaty księżycowej... prócz szczurów może. Na flisaka jednak jeszcze nie aspiruję.
Choć tu by się akurat jakiś przydał. Po zabawie ze szczurami chyba dobrze byłoby też umyć ręce......po czemu odpowiedni zlew udało mi się dość szybko odnaleźć (w zbiorniczku po lewej zapewne mydło w płynie, nie próbowałem). Przy stylowym piecu obok szło się nawet trochę ogrzać... widać też było w środku resztki kogoś najwyraźniej bardzo zdesperowanego i wychłodzonego niegdyś.
...I ostateczna ewakuacja z budynku przez prowizoryczną dziurę w murze. Dość ciekawe zjawisko - jakby fenomen ścieżki, przeniesiony w realia budowlane. Ktoś tu musiał mieć fantazję...
...co jeszcze mocniej przebijało przez znaleziony tuż za przejściem prototyp Przenośnego Zestawu Wypoczynkowego, najwyraźniej również autorstwa tej właśnie noclegowni. Po odgłosach znać by było, że gdzieś w zbliżającym się pobliżu kursują pociągi jakoweś - przy odrobinie szczęścia da się więc może dojechać do jakiegoś sensownego miejsca (o bezprzesiadkowym kursie do domu nawet nie marząc). Kierunek dobry jak każdy inny - przy okazji może uda mi się poczynić jakieś znaczniejsze postępy w mej karierze dyplomatycznej.