Do grona doraźnych dobrodziejstw mych dołącza niniejszym tego wieczoru, zajmując (za)szczytne miejsce (zaraz obok ładunku penetracyjnego kalibru stu siedmiu milimetrów) imć Solpedyna (ratując mnie akurat bardziej od niedogodności rzeczywistej, niż wirtualnej (choć ,,wirtualny" znaczy właśnie między innymi ,,rzeczywisty" w angielskiej mowie, zwłaszcza w starszych użyciach)).
Choć nie tak stuprocentowo wcale.
Od rana diabelstwo trzyma jakoś.
Łeb, znaczy się. Trzymany jest.
Zapewne winienem wcześniej do snu się złożyć w tej sytuacji. I zapewne, znając swą przekorność - właśnie dlatego, że powinienem i dobrze by tak było, to tak się nie stanie.
Rany, dawno tu niczego nie było w pierwszej osobie, jak się tak zastanowię. Znaczy, więcej objętościowo też.
W innych wiadomościach: Kolorowe Kredki postanowiły zbuntować się przeciw tyranii Złych Grej(p)frutów. Ograniczona kreatywność pomysłowościowa wspomnianych kredek może jednakowoż utrudnić wyprowadzenie z tegoż postanowienia jakiejkolwiek konkretnej inicjatywy.
Postanowienie jednak, to przecież połowa sukcesu przynajmniej już.
Jak szczere jest, znaczy się.
Jestem pewien że imć tanK coś właśnie wspominał o tym, filozofer ów germański. Niemcy zaś to naród, jak wiadomo, stosunkowo niezawodny i uporządkowany - jeśli więc już ufać komukolwiek, to zdecydowanie im właśnie (nie).
Jako, że cały świat w skupieniu obserwuje dalszy los Deteminacji Kolorowych Kredek, pominiemy w dzisiejszym wydaniu resztę relatywnie mało ważnych wiadomości - informując jedynie, że najbliższej nocy temperatura w Smoleńsku winna wahać się w granicach dwunastu i osiemnastu stopni Celsjusza, z wiatrem wiejącym na północny wschód z prędkością około dziesięciu kilometrów na godzinę i możliwymi przelotnymi opadami deszczu.