Just believe in yourself - and everything will be at hand.
Simple kredu en vin - kaj cxio estos je etendo de mano.
Uwierz w siebie - a wszystko będzie na wyciągnięcie ręki.
2009.01.29, 0019 _ Więc tak... Przykład tego, jak można sobie w erteesie niepotrzebnie pokomplikować życie (znany również jako Tiberian Sun - Nod - Ostatnia Misja, Solucja). Obiektem uwagi z tejże okazji będzie (właśnie) ostatnia misja Bractwa Nodu w kampanii Tyberiańskiego Słońca. Misja, tak naprawdę, banalnie wręcz prosta i do przejścia w niecałej jednej trzeciej czasu na nią standardowo wyznaczonego limitem.
(Dla niezorientowanych: limit czasu to półtorej godziny. Celem jest zniszczenie stacji dowodzenia GDI o nazwie Filadelfia za pomocą rakiety balistycznej. Gwoli pewności rozstawić trzeba takowe trzy, w wyznaczonych do tego na mapie miejscach. Filadelfia w międzyczasie robi swoje rundki po orbicie i w końcu namierzy nasze działania - dokładniej rzecz ujmując, po trzecim okrążeniu. Każde trwa... rany, nie pamiętam już, czy 30, czy 45 minut. W każdym razie, jeśli przed owym trzecim "wybiciem zegara" nie uda się owych trzech pakietów fajerwerkowych prawidłowo rozpozycjonować, misja kończy się niepowodzeniem. Oczywiście i naturalnie GDI ma w bezpośrednim pobliżu swą cokolwiek rozbudowaną bazę bojową i ułatwiać zadania graczowi raczej nie zamierza.)
Pomijając sam początek... lub może nie pomijając, nawet tu bowiem można zrobić głupstwo względne. Elektrownie zatem i budynki GDI "dostępne" przy wejściu na mapę lepiej jest, naturalnie, przejąć, niż beztrosko zniszczyć - cztery zaawansowane generatory takie bywają cokolwiek pomocne, zwłaszcza na samym początku rozgrywki.
I dalej...
Dalej, właśnie. Więc jest taka... oficjalnie dostępna solucja do całego tiberiansana, do której - przy mocowaniu z wcześniejszą misją z przejęciem UFO - swego czasu zajrzałem. Po przejściu całej kampanii z ciekawości czystej zajrzałem do niej ponownie (a może coś innego jeszcze mną kierowało, może szukałem czegoś...) - i przeczytałem sobie sposób przejścia owej - tutaj omawianej - ostatniej misji Nodu zalecany przez autora solucji tamtejże.
I stąd, pośrednio, drugie zdanie pierwszego akapitu tegoż wpisu.
Krok po kroku zatem, co zaleca ów człowiek..
Watch how Jake stops the Firestorm. Then, capture the Firestorm generator and sell it. [Blablabla, sam początek misji.] Then, capture the power plants. [To com powiedział, prądotwory lepiej przejąć, niż niszczyć; słusznie jak najbardziej.] Find the Tiberium patch to the west and deploy your MCV. [No naturalnie, bazę rozłożyć jak już, to koło tyberium możliwie najbliżej.] Put your missiles and send it up into the plateau to the south. [To zdanie zaś coś niegramatycznie... autorowi chodzi chyba jednak o to, by postawić rakietki w bezpiecznym miejscu, na południu bazy. Jak dla mnie może być i w samym środku lub na linii frontu nawet - byleby tylko były bezpieczne. Wróg w tej misji istotnie jakoś szczególnie, nie wiedzieć czemu, ich nie lubi...] Crack in some artilleries to guard your base. [I owszem - artyleria to dobry fundament obrony bazy. Więcej niż trzy czy cztery do tego celu jednak nie powinny być w tej misji potrzebne. Zresztą, po prawej obraz mojej - dalej już rozbudowanej - bazy, wraz z defensywą właśnie. Te artylerie to ja zresztą bardziej bym deploy, niż crack in, ale to kwestia gustu już...]
No i teraz będzie już gorzej tylko.
Build a NOD temple then a Cyborg Commando and send it to the north which is the closest launch site. Deploy your one of your missiles there. Deploy a few artilleries around your missile. Don't forget about the Rocket infantries.
Można zacząć z taktyką zatem bardziej. Autor solucji doradza, by zbudować Świątynię i jednego Sajborg Komandou. Nastepnie wysłać owego delikwenta do Miejsca Rozłożenia Fajerwerków (w skrócie MRF) położonego tuż nad twoją bazą i aż proszącego się właśnie o takież szybkie zajęcie. Doradza on również dosłać do tegoż miejsca kilka jednostek artylerii - logicznie w sumie, jeśli się już taki manewr stosuje; dla wroga wszak strategiczne wybuchowości twoje celem numero uno.
(Gwoli wyjaśnienia i uwagi tutaj - gdy zajmie się rakietą balistyczną miejsce, które powinno toto zająć, nie da się jej już stamtąd nijak ruszyć. Rozkłada się to draństwo również samo, co mnie za pierwszym razem niemile zaskoczyło. Raz zatem wjedziedz tym złomem na wyznaczony teren, to już go stamtąd nie ruszysz. Chyba, że loud-gejmem.)
Moja rada: z zajmowaniem rakietami wyznaczonych punktów zaczekaj do samego końca. Po cholerę utrudniać sobie życie koniecznością obrony takich przyczułków? Najlepiej i najbardziej komfortowo jest zająć wszystkie trzy miejsca jednocześnie. Rakiety nie muszą na nich wytrzymać jakiegoś określonego czasu - gdy tylko wszystkie trzy ustawią się odpowiednio na swoich miejscach to sru, lecim na orbitę i nie interesuje nas już to, co poniżej.
W skrócie, autor proponuje przejmowanie punktu po punkcie i dostawianie do każdego z nich adekwatnej obrony. Interesująca jest również sama końcówka, przy której również się z nim nie zgadzam - jego rozwiązanie może być tylko pozornie łatwiejsze (przy czym moje jest na pewno prostsze).
Do rzeczy zatem; przywołajmy do pomocy wizualizacyjnej obraz radaru z mojego przechodzenia owej misji... ano tak, przydałoby się jeszcze dopisać na nim pomocności parę...
...i jest, po małej obróbce w pejncie.
Więc tak. MRF #1 - łątwa zdobycz, ale nie zajmujemy jej aż do samego końca, mając na uwadze dobrodziejstwa odpowiedniej synchronizacji całej Akcji.
MRF #2? Ścieżka doń prowadzi przez zaiste strach potencjalnie wywołujący kanion - każdy mądry obstawiłby go bowiem... czymkolwiek, umożliwiającym jakąś zasadzkę, czy coś w tym guście. Otóż owa ścieżka prowadząca do MRF dwójki obstawiona jest przez... Całe Dwa Wolwerajny (jak zresztą zaznaczonym zostało na mapie). Poza tym obstawiona to zbyt mocne słowo - patrolują one ten teren i przerwy, w których nie ma ich na kluczowej ścieżce, są doprawdy relatywnie spore. Zesztą nawet gdyby taki samotny Fajerwerk miał się na nie natknąć na swej drodze do punktu docelowego, to są to maszyny przeciwpiechotne raczej - i z pewną dozą szczęścia (lub może nawet niekoniecznie) powinna nasza wyrzutnia poradzić sobie zgrabnie, zostawiając swych ewentualnych prześladowców w tyle i ryzykując najwyżej przysłowiowe zadrapanie lakieru tu i tam. Konkluzja: punkt potencjalnie trudny do utrzymania - położony wszak w niekorzystnej cokolwiek dolince; dziecinnie prosty jednak do chwilowego zajęcia. A tylko to, tak naprawdę, jest nam potrzebne - wbrew radom autora jednej angielskiej Solucji, do której się tu od czasu do czasu odnoszę.
Jedynym problemem zatem MRF #3 - dostępu do którego broni dżidiajowski posterunek, zaznaczony na mapie. I tu właśnie, po raz kolejny, rozmijamy się z autorem poradnika ideowo. Radzi on, by od punktu MRF #2 (przejętego i obstawionego jednostkami, co samo w sobie niemałym wydatkiem zresztą jest... o oczywistościach jednak kiedy indziej) kierować się - w linii mniej więcej prostej - do naszej upragnionej Trójki. Droga bowiem, którą wybrałem ja (i którą widać na radarze po lewej), jawi mu się zbyt niebezpieczną z racji tego, że prowadzi...
...ano właśnie, prowadzi przez Most. Do posterunku zaznaczonego bowiem da się dostać albo tak, jak mój poprzednik sugerował, albo przez ową konstrukcję właśnie - którą to drogę ja jakoś odruchowo wybrałem. Owe czerwone zgrupowanie przed mostem to główna grupa uderzeniowa - i jedyna zresztą tak naprawdę potrzebna w tej misji przy obraniu mej strategii. Zresztą mam tu gdzieś obraz jej również...
...i jest. Jest jednak na tym ujęciu w stadium rozwojowym - przed atakiem zostali oni wsparci jeszcze przez kolumienkę parunastu czołgów i kilku wozów reperacyjnych (w razie czego mogących również naprawić nasz Mobilny Fajerwerk, gdyby rezultatem jakichś niedopatrzeń zaszła taka potrzeba).
Standardowo również grupa uderzeniowa w drugiej fazie ataku zostaje lekko odciążona przez podziemny desant - nie musi być duży; nawet niewielki bezcennie uwagę wrażych jednostek od głównej potyczki odciągnąć potrafi.
Ale, wróćmy do momentu ostatnich przygotowań do ataku. Ten jeden inżynier, widoczny na zdjęciu powyżej, przynależy do całości przedsięwzięcia nie dla jakiegoś bliżej nieokreślonego bajeru. Najlepiej od razu, zawczasu przenieść go w odpowiednie miejsce...
...przy budce reperacyjnej mostu. Ów MakGajwer jest bowiem kluczem do powodzenia całego naszego przedsięwzięcia. I tu również przyczyna tego, dlaczego nasz poprzednik wolał przekopywać się przez bazę GDI od południowego wschodu... Otóż oddziały strzegące bezpośrednio bramy, gdy tylko ujrzą w swym zasięgu twe jednostki, ostrzelają pierwszą salwą właśnie nasz niezastąpiony Most - niszcząc go błyskawicznie zresztą, przy tym. Przy nieroztropnie przeprowadzonym ataku mogłoby się coś takiego zakończyć całkiem sporymi stratami... przed którymi, jednakowoż, ma nas właśnie uchronić ów magiczny ludek w żółtym skafanderku - którego jedynym istotnym celem w życiu jest właśnie naprawienie dla nas owej krytycznie ważnej strategicznie konstrukcji, zapewniającej nam dostęp do zachodniej bramy owego wrednie-stojącego-nam-na-drodze posterunku GDI. Gdy już to zrobi - jazda całą resztą batalionu naprzód. Drugi raz raczej nie uda im się ta sama sztuczka i nic już - prócz samej (nawet zgrabnie przygotowanej) defensywy lokalnej - nie zagrodzi nam naszej drogi do ostatecznego pomyślnego zaliczenia zadania.
Sama brama jest przy tym, właśnie, broniona całkiem nieźle - zamęt pewien może wprowadzić zwłaszcza pole siłowe, zagradzające główny wjazd do bazy. Da się je jednak bez problemu wyminąć, całość zaś wcale nie taka straszna - w razie potrzeby można na tę chwilę nieco spowolnić grę, co by więcej kontroli nad całą rozgrywającą się tam dynamicznością mieć.
Gdy tylko nasze oddziały zmiękczą nieco wraże siły defensywne można przesmyknąć się bokiem ze swym mobilnym fajerwerkiem - zgrywając ten manewr z zajęciem przez pozostałe dwie rakiety swoich miejsc, by możliwie jedna na drugą nie musiała zbyt długo - i potencjalnie niebezpiecznie - czekać... i to wszystko, zadanie wykonane :).
Z drobnych rad dodatkowych jeszcze: rafinerii dobrze jest mieć tu dość dużo, surowce zaraz obok bazy bowiem wybitnie na to pozwalają - ja wybudowałem ich chybać koło sześciu, jedna więcej jednak nigdy nie zaszkodzi - szybkość rozwoju i szeroko pojętego Postępu jest w tej misji dość ważna, możnaby rzec.
I jeszcze jedno: odliczanie czasu widoczne podczas gdy jest do każdego osobnego okrążenia Filadelfii - zegar ów może zatem spokojnie dwakroć dojechać do zera i dopiero do trzeciego takiego przypadku dopuścić nie należy. Osobiście jednak, z zastosowaniem opisanej powyżej pobieżnie taktyki, zakończyłem tę misję już w trzydziestej-którejś minucie gry. W pewnym sensie więc czasu jest "aż za dużo".
2009.01.26, 0123 _
relative alta uzo de konekto - efektiveco necesas pligrandigon de tiu rimedo. sxangxado de limito... aktuala limito: 22 unuoj. relative efekiva trafluo de informajxoj ebligita. sistemo nun kontinuos plenumon de lasta tasko, bonvolu atendi...
Clinging of steel - rapid and chunky, continuous in series for quite a longer while, echoing through the cavern. "You DO want it the hard way now, don't you?" - a manly voice, and another steel staccato - and lo, a sound of steel also, yet a bit different in its colour; followed immediately by both pain- and anger- filleth shriek of some non-human creature; a shriek surprisingly... piggish. A brief exchange of warcries and generally malevolent wishes, a thomp of feet hitting the earth after a short and fortunately successfully controlled back-off manevuer journey in the air - and so does the clinging begin once anew, as both the orc and the human warrior struggle for victory, each of them fuelleth by his own, different, reasons.
Alas, on that fine and glorious battle a video-feed we do have not. May then this little demo enable Ye somewhat to embrace the general idea and feel of the swordplay offered to Ye by the - already a little bit ancient, as its creation dates back to the spring of 1998 - title of "Die By The Sword", which I would also hereby deem quite a decent... simulator, let's say - of a medieval-like fantasy melee battle. Just as it is with the numerous flight simulators, the key-feature of this title remains freedom - not so much to fly on your own though, as to... fly your weapon through the air around ye - possibly hitting something in the whole process. Possibly wounding. Sometimes even intentionally, that is.
Enough the words - neither be the hour suitable for such creativity, nor is it - as I perceive - desireth here by You.
In addition, I've just stumbled upon this fine review of the game toucheth above.
relative alta uzo de konekto - efektiveco necesas pligrandigon de tiu rimedo. sxangxado de limito... aktuala limito: 22 unuoj. relative efekiva trafluo de informajxoj ebligita. sistemo nun kontinuos plenumon de lasta tasko, bonvolu atendi...
Clinging of steel - rapid and chunky, continuous in series for quite a longer while, echoing through the cavern. "You DO want it the hard way now, don't you?" - a manly voice, and another steel staccato - and lo, a sound of steel also, yet a bit different in its colour; followed immediately by both pain- and anger- filleth shriek of some non-human creature; a shriek surprisingly... piggish. A brief exchange of warcries and generally malevolent wishes, a thomp of feet hitting the earth after a short and fortunately successfully controlled back-off manevuer journey in the air - and so does the clinging begin once anew, as both the orc and the human warrior struggle for victory, each of them fuelleth by his own, different, reasons.
Alas, on that fine and glorious battle a video-feed we do have not. May then this little demo enable Ye somewhat to embrace the general idea and feel of the swordplay offered to Ye by the - already a little bit ancient, as its creation dates back to the spring of 1998 - title of "Die By The Sword", which I would also hereby deem quite a decent... simulator, let's say - of a medieval-like fantasy melee battle. Just as it is with the numerous flight simulators, the key-feature of this title remains freedom - not so much to fly on your own though, as to... fly your weapon through the air around ye - possibly hitting something in the whole process. Possibly wounding. Sometimes even intentionally, that is.
Enough the words - neither be the hour suitable for such creativity, nor is it - as I perceive - desireth here by You.
In addition, I've just stumbled upon this fine review of the game toucheth above.
Etykiety:
[english],
[esperante],
gry komp.,
gry: die by the sword
2009.01.22, 2354 _ W końcu włączyłem, na chwilę chociaż, pożyczonego od znajomego niedawno Frispejsa (w tym wypadku chyba - przynajmniej na razie - powstrzymam się od spalszczania tytułu, trochę wieloznaczności potencjalnych w nim bowiem.. choć w sumie możnaby zaryzykować "Wolną Przestrzenią", chybać). I zaliczyłem całą pierwszą misję treningową, muehehehe. Cokolwiek więcej zdecydowanie będzie musiało poczekać - dziś już zbyt zmęczony na cokolwiek niemalże jestem. Szaraki może jeszcze działają, cała reszta jednak postuluje udanie się na odpoczynek.
Tak. Przy następnym przysiąściu do owego symulatora zaś czekać mnie będzie nie lada wyzwanie: w miarę ludzkie i intuicyjne skonfigurowanie klawiatury. Przycisków zaś tam od groma; Mechłorior się przysłowiowo schować może... No, ale tam nie trzeba latać. Znaczy, przydaje się skoczyć czasem czy podlecieć gdzieś, paliwa jednak starcza na raptem parosekundowe oderwanie się od ziemi i funkcję pomocniczą toto jedynie pełni, wymiar zupełnie inny...
Jakoś od zawsze najpiękniejsze sny, jakie miewa(łe)m, to te o lataniu. Zwyczajowo występuje w nich ta zabawna prostota, że to ot - ręce się odpowiednio wyciągnie i jakoś tak nastawi wewnętrznie, i już w powietrzu się jest. Takie pięknie realistyczne też one, wbrew pozorom - że aż zdziwienie przychodzi po przebudzeniu, że to już nie działa...
Zresztą, nie ja jeden chyba miewa(łe)m takie sny - temat to powszechniejszy chyba, nie ma potrzeby więc się zbytnio rozwodzić...
Mmm. Za dużo trzykropków. Czasem wysypują mi się jak... jak... no, jak piasek skądkolwiek, skąd wysypywać się nie powinien.
No, to jako, że szaraki trochę przysypiać zaczynają, to jeszcze w ramach sekcji formalnej - zmiany drobne zaszły tu i ówdzie, jak chyba widać. Choć mogą się nie rzucać w oczy aż tak, to do nich należy przede wszystkim 1) zmiana szerokości strony i 2) przemieszczenie Łopowiadania na stronę nową, świeżo dla niego (i możliwej jakiejś kontynuacji może) stworzoną.
Ziewu ziew. Napisałbym chętnie coś jeszcze, ale musiałbym się do tego jakoś czymś rozbudzić wcześniej - a lepiej mi chyba już na dziś spać pójść, raczej. Oby mi zatem pracowitości i aktywności generalnej nie brakowało... Jakby bowiem przetrzepać tak mózgownicę nieco, to doprawdy mnogości pomysłów na przeróżne twory literackie się tam bez trudu doszukać można. Ino Umiar mieć, mądrze priorytety dobierać i dobra wartościować, ot.
I muzyka na dobranoc. Lub po prostu bardzo późną noc.
Tak. Przy następnym przysiąściu do owego symulatora zaś czekać mnie będzie nie lada wyzwanie: w miarę ludzkie i intuicyjne skonfigurowanie klawiatury. Przycisków zaś tam od groma; Mechłorior się przysłowiowo schować może... No, ale tam nie trzeba latać. Znaczy, przydaje się skoczyć czasem czy podlecieć gdzieś, paliwa jednak starcza na raptem parosekundowe oderwanie się od ziemi i funkcję pomocniczą toto jedynie pełni, wymiar zupełnie inny...
Jakoś od zawsze najpiękniejsze sny, jakie miewa(łe)m, to te o lataniu. Zwyczajowo występuje w nich ta zabawna prostota, że to ot - ręce się odpowiednio wyciągnie i jakoś tak nastawi wewnętrznie, i już w powietrzu się jest. Takie pięknie realistyczne też one, wbrew pozorom - że aż zdziwienie przychodzi po przebudzeniu, że to już nie działa...
Zresztą, nie ja jeden chyba miewa(łe)m takie sny - temat to powszechniejszy chyba, nie ma potrzeby więc się zbytnio rozwodzić...
Mmm. Za dużo trzykropków. Czasem wysypują mi się jak... jak... no, jak piasek skądkolwiek, skąd wysypywać się nie powinien.
No, to jako, że szaraki trochę przysypiać zaczynają, to jeszcze w ramach sekcji formalnej - zmiany drobne zaszły tu i ówdzie, jak chyba widać. Choć mogą się nie rzucać w oczy aż tak, to do nich należy przede wszystkim 1) zmiana szerokości strony i 2) przemieszczenie Łopowiadania na stronę nową, świeżo dla niego (i możliwej jakiejś kontynuacji może) stworzoną.
Ziewu ziew. Napisałbym chętnie coś jeszcze, ale musiałbym się do tego jakoś czymś rozbudzić wcześniej - a lepiej mi chyba już na dziś spać pójść, raczej. Oby mi zatem pracowitości i aktywności generalnej nie brakowało... Jakby bowiem przetrzepać tak mózgownicę nieco, to doprawdy mnogości pomysłów na przeróżne twory literackie się tam bez trudu doszukać można. Ino Umiar mieć, mądrze priorytety dobierać i dobra wartościować, ot.
I muzyka na dobranoc. Lub po prostu bardzo późną noc.
2009.01.19, 2129 _ Rysu rysu w głowie. W fabuły sensie. Co by dobra była. Tak najogólniej rzecz ujmując. Wczoraj ukończone w sensie formalnym łopowiadanie - które to chyba częścią pierwszą czegoś dłuższego jednocześnie będzie, tak myślę. To mogłoby zagrać, jeno nieco temu dopomóc... I nowa, oddzielna www do tego wielce przydatna by była jednak, jak z mych wymyślunków wynika. W kwestii utrzymania porządku, generalnie. Przejrzystości. Byłoby to pewną odnogą tejże strony, jakby... i tylko jeszcze projekt; w sensie, oprawa jakaś prowizoryczna graficzna - musi mi się... wyklarować. W sensie, że wymyśleć cóś w tym względzie by trza było. Prędzej niż później, również. Prędzej niż później również lulu pójść, zdecydowanie. Niewyspanie nie sprzyja kreatywności - przynajmniej zazwyczaj (tudzież przeważnie). Chyba, że takiej... inszej. Tak, w zmęczeniu równie dobrze różnościowe unikaty popełnić można... mhmmm...
czas najwyższy już rozpętać zwirowanych iskier szum.
2009.01.15, 2222 _
Jednak większą porcję kreatywności praktycznie gotowej lepiej będzie na jutro przenieść. Zdecydowanie słuszność tego sugerowałoby mi aktualne zmęczenie i senność - do takich inicjatyw zaś, w końcu, zawsze lepiej umysł możliwie... świeży i przepływowy mieć.
Zaś odnośnie inicjatywy nowej, która gdzieś pokątnie już tu wspomniana została... to po przemyśleniach drobnych pozostanę chyba przy jednościowej ortodoksji i znajdzie to swoje miejsce tu. Częścią najbliżej planowanej aktywności będzie projekt graficznej otoczki tegoż czegoś - co by się możliwie wyróżniało i autonomiczność wykazywało pewną, zgodnie z zamierzeniem i wizją.
Jednak większą porcję kreatywności praktycznie gotowej lepiej będzie na jutro przenieść. Zdecydowanie słuszność tego sugerowałoby mi aktualne zmęczenie i senność - do takich inicjatyw zaś, w końcu, zawsze lepiej umysł możliwie... świeży i przepływowy mieć.
Zaś odnośnie inicjatywy nowej, która gdzieś pokątnie już tu wspomniana została... to po przemyśleniach drobnych pozostanę chyba przy jednościowej ortodoksji i znajdzie to swoje miejsce tu. Częścią najbliżej planowanej aktywności będzie projekt graficznej otoczki tegoż czegoś - co by się możliwie wyróżniało i autonomiczność wykazywało pewną, zgodnie z zamierzeniem i wizją.
2009.01.14, 1918 _ Gahh'andr. Archiwum główne jest na partycji xuba, jak sobie żem właśnie uświadomił. By mieć dostęp do niego zatem, winienem wreszcie naprawić swój embeer - nadal autystycznie pokazujący jedynie dwie windy zainstalowane na tymże kompie, po doinstalowaniu 2000.
I chyba za to właśnie teraz się zabierę. Chociaż, chociaż...
Ten cały raban o nagłej potrzebie dostępu do onego archiwum w sumie tylko za sprawą pewnej strony, na której możnaby spróbować czymś zadebiutować. Nie ma w tej inicjatywie też jakiejś patologicznej pewności siebie, niemalże przeciwnie wręcz... Raczej poczucie, że słusznie byłoby się możliwie bardziej aktywizować. Tak najogólniej rzecz biorąc - mam to bowiem do siebie, że niekiedy niezupełnie łatwo zrozumiałymi skrótami myślowymi mówię.
Ano i mam parę dygresji zaległych. Tak potencjalnie.
Ajaj, czego to ja nie mam...
A co by tak, gdyby większą regularność sobie narzucić? Nawet krótko, lecz codziennie jakąś - właśnie, choćby niewielką, ale jednak - aktualizację robić..? To dobre może być. Tak, może czegoś takiego między innymi mi potrzeba właśnie.
O - teraz, jak ze zdjęciami odrobinę mobilniejszy jestem i reaktywowany, to może przynajmniej czasem, jeśli nie do czytania, to do zerknięcia-na będzie coś.
Może. heheheheh...
(Tymczasem zaś, charakterem prezentu drobnego, relatywnie świeże zdjęcie Kotka.)
...ano właśnie. Co mi też po głowie chodzi, to mały nowy projekt. Tylko by trochę, kurdens, odmulenia z mojej strony wymagał. I nie bój nic, ta strona pozostaje nadal główną i relatywnie pierwszą.
I chyba za to właśnie teraz się zabierę. Chociaż, chociaż...
Ten cały raban o nagłej potrzebie dostępu do onego archiwum w sumie tylko za sprawą pewnej strony, na której możnaby spróbować czymś zadebiutować. Nie ma w tej inicjatywie też jakiejś patologicznej pewności siebie, niemalże przeciwnie wręcz... Raczej poczucie, że słusznie byłoby się możliwie bardziej aktywizować. Tak najogólniej rzecz biorąc - mam to bowiem do siebie, że niekiedy niezupełnie łatwo zrozumiałymi skrótami myślowymi mówię.
Ano i mam parę dygresji zaległych. Tak potencjalnie.
Ajaj, czego to ja nie mam...
A co by tak, gdyby większą regularność sobie narzucić? Nawet krótko, lecz codziennie jakąś - właśnie, choćby niewielką, ale jednak - aktualizację robić..? To dobre może być. Tak, może czegoś takiego między innymi mi potrzeba właśnie.
O - teraz, jak ze zdjęciami odrobinę mobilniejszy jestem i reaktywowany, to może przynajmniej czasem, jeśli nie do czytania, to do zerknięcia-na będzie coś.
Może. heheheheh...
(Tymczasem zaś, charakterem prezentu drobnego, relatywnie świeże zdjęcie Kotka.)
...ano właśnie. Co mi też po głowie chodzi, to mały nowy projekt. Tylko by trochę, kurdens, odmulenia z mojej strony wymagał. I nie bój nic, ta strona pozostaje nadal główną i relatywnie pierwszą.
2009.01.11, 1337 _ A oto moja Wielce Subiektywna Lista filmów, które zrobiły na mnie pozytywniejsze wrażenie; dostępna w zamierzeniu będzie pod etykietą top-filmoj i podlegać może, od czasu do czasu (w miarę oglądania przeze mnie kolejnych subiektywnie walorystycznych pozycji), aktualizacji. Ot, szczegółobajerek taki, marginesowy. (Można tu ewentualnie przedstawiać również jakoweś sugestie dla mnie, bym bardziej na temat danego dzieła poszczególnego się rozpisał - nic w tym względzie nie obiecuję, jest to jednak... potencjalnie możliwe.)
* * * Trigun (Toraigan)
* * * Firefly, Serenity
* * * Tenchi Muyo!
* * * Haibane Renmei
* * * Gladiator
* * * Władca Pierścieni (Lord Of The Rings)
* * Chobits
* * Saikano (Saishuu Heiki Kanojo: The Last Love Song on This Little Planet)
* * Diuna (Dune)
* * Ghost In The Shell
* * Animatrix
* * Ostatni Samuraj (The Last Samurai)
* * Braveheart
* * K-Pax
* * Pasja (The Passion Of The Christ)
* * Nirvana
* * Matrix #1
* * 300
* * Mgła (the Mist) [2007]
* * Dzień Świstaka (Groundhog Day)
* * Forrest Gump
* * Efekt Motyla (The Butterfly Effect)
* * Poza Światem (Cast Away)
* * Snow Cake
* * Bastard!!
* * Łąka (Microcosmos)
* * Prosta Historia (The Straight Story)
* * Misja (The Mission)
* * Wróg Publiczny (Enemy Of The State)
* * Wojna Harta (Hart's War)
* * Michael Collins
* * Piękny Umysł (A Beautiful Mind)
* * Zew Cthulhu (The Call Of Cthulhu)
* * Zagubiona Autostrada (Lost Highway)
* Asterix i Obelix: Misja Kleopatra
* Epoka Lodowcowa (Iceage)
* Makrokosmos (Macrocosmos)
* Upadek (Untergang)
* Byliśmy Żołnierzami (We were soldiers)
* Krwawa Niedziela (Bloody Sunday)
* Śmiertelna Broń (Lethal Weapon) #1, #2, #3, #4
* Raport Mniejszości (Minority Report)
* Bruce Wszechmogący (Bruce Almighty)
* Dzień Świra
* Wojna Światów
* Życie (Life)
* Sincity
* Ostatni Smok (Dragon Heart)
* Wywiad Z Wampirem (Interview with the Vampire)
* Autostopem przez galaktykę (The Hitchhiker's Guide to the Galaxy)
* 8 Milimetrów (8 milimeters)
* Szeregowiec Ryan (Saving Private Ryan)
* Matrix #3 (Matrix: Reactivation)
* Nieśmiertelny (Highlander)
* Coś (the Thing)
* 21 gramów (21 Grams)
* Project Monster (Cloverfield)
* Siedem (SE7EN)
(zastanawiam się nad dodaniem krótkiego omówienia do każdego tytułu - paru słów o wrażeniach z niego itp.; w komentarzach można tenże pomysł ewentualnie poprzeć)
*** - Film Świetny, jeden z najważniejszych dla mnie
** - Bardzo Dobry i wart obejrzenia
* - Dobry, godzien uwagi
** - Bardzo Dobry i wart obejrzenia
* - Dobry, godzien uwagi
* * * Trigun (Toraigan)
* * * Firefly, Serenity
* * * Tenchi Muyo!
* * * Haibane Renmei
* * * Gladiator
* * * Władca Pierścieni (Lord Of The Rings)
* * Chobits
* * Saikano (Saishuu Heiki Kanojo: The Last Love Song on This Little Planet)
* * Diuna (Dune)
* * Ghost In The Shell
* * Animatrix
* * Ostatni Samuraj (The Last Samurai)
* * Braveheart
* * K-Pax
* * Pasja (The Passion Of The Christ)
* * Nirvana
* * Matrix #1
* * 300
* * Mgła (the Mist) [2007]
* * Dzień Świstaka (Groundhog Day)
* * Forrest Gump
* * Efekt Motyla (The Butterfly Effect)
* * Poza Światem (Cast Away)
* * Snow Cake
* * Bastard!!
* * Łąka (Microcosmos)
* * Prosta Historia (The Straight Story)
* * Misja (The Mission)
* * Wróg Publiczny (Enemy Of The State)
* * Wojna Harta (Hart's War)
* * Michael Collins
* * Piękny Umysł (A Beautiful Mind)
* * Zew Cthulhu (The Call Of Cthulhu)
* * Zagubiona Autostrada (Lost Highway)
* Asterix i Obelix: Misja Kleopatra
* Epoka Lodowcowa (Iceage)
* Makrokosmos (Macrocosmos)
* Upadek (Untergang)
* Byliśmy Żołnierzami (We were soldiers)
* Krwawa Niedziela (Bloody Sunday)
* Śmiertelna Broń (Lethal Weapon) #1, #2, #3, #4
* Raport Mniejszości (Minority Report)
* Bruce Wszechmogący (Bruce Almighty)
* Dzień Świra
* Wojna Światów
* Życie (Life)
* Sincity
* Ostatni Smok (Dragon Heart)
* Wywiad Z Wampirem (Interview with the Vampire)
* Autostopem przez galaktykę (The Hitchhiker's Guide to the Galaxy)
* 8 Milimetrów (8 milimeters)
* Szeregowiec Ryan (Saving Private Ryan)
* Matrix #3 (Matrix: Reactivation)
* Nieśmiertelny (Highlander)
* Coś (the Thing)
* 21 gramów (21 Grams)
* Project Monster (Cloverfield)
* Siedem (SE7EN)
(zastanawiam się nad dodaniem krótkiego omówienia do każdego tytułu - paru słów o wrażeniach z niego itp.; w komentarzach można tenże pomysł ewentualnie poprzeć)
2009.01.05, 2337 _ Aktualna partia muzyczna to Pomarańczowe Pudełko naszej jakże znanej i kochanej za zepsucie dla wielu graczy możliwości grania po sieci w takie tytuły, jak TFC, CS, czy generalnie HL poprzez swój a jakże genialny wynalazek Parą potocznie (jak również i niepotocznie) zwany... na za długie zdanie chyba się znowuż porwałem. O Zaworek firmę w każdym razie chodzi - zresztą wszyscy w temacie już i tak to odgadli. Zresztą nie o zaworkach my tu gadać będzim.
Na Jutubie generalnie polecałbym wyszukanie reszty utworów z onego Pudełka Pomarańczowego - kolejna luźna propozycja, właśnie władowana półautomatycznie przez ampowo windozowy system lokalnej dystrybucji muzycznej to tenże, również... wartościowo energetyczny. Haii.
Haii. Sporo anime zaległego przede mną zaległego do łobejrzenia. Recenzji trochę może się tu naprodukuje. hehehehe. A i dygresji trochę tyberiańskich czeka na realizację swą i przemieszczenie utrwaleniościowe tutajże. Jak żem zobaczył chociażby porady, jak przejść ostatnią misję kampanii Nodu, to się niebywale zdziwiłem, jak sobie życie pokomplikować można i w jakąż nieśmiałość strategiczną niektóre autorytety radziłyby raźnie wejść. Ludzie, Nod to przeta nie jakieś tam Dżi Di Aj, tu pełna dywersja i finezja, nie jakieś monotonne i taksamożtematyczne parcie do przodu o sukcesywności zapewnionej znaczną przewagą liczebną i ciężkościową. To, co tamten człek doradzał rozłożyć na trzy godziny, da się spokojnie zrobić w jakąś jedną trzecią - i to niepełną - czasu tegoż.
To jednak temat na... kurdens. odrębny esej. O czym dzisiaj zatem, jeśli od zaczynania tamtegoż tematu ręcami i kończynami dolnymi zapieram się, jak mogę?
Ah, tak, winienem wreszcie się raźniej wziąć za zripowanie części płyt na kompa, co by prostszy dostęp do nich mieć... zrobiłem w końcu nieco porządku i parędziesiąt giga wolnymi dzięki temuż się stało...
hm. dygresja porządkowo-niuansowa umiarkowanej ciekawości. Ale co tam, drobne wtrącenia teraźniejszoautobiograficznościowe być mogą. W ilości nieekstremalnej mogą się nawet nieśmiertelnymi okazać.
Przy dozie szczęścia, ma się rozumieć.
Hm. Skutkiem rozminięć czasowych chyba pomiędzy czasem jakowymś a'la GieeMTe a moim lokalnym windowym, wujcio Gógel o godzinie 23:16 na polecenie moje dokonał zapisu roboczego tejże noty - z datą podaną przez siebie o nominale 23:17. Może to jednak nie rozminięcie tylko przypadkowe, a technologia / technika jakaś / coś moje zdolności kognitywno-inteligencyjne przekraczającego?
[chwilowo zastanawiałem się - i nadal trwam w czynności tej - czy wątek ten ciągnąć dalej. na potencjalnie poczytne spiskowo-sajens-fikszynowe coś mógłby to być nawet materiał. może jednak nie w momencie tym, nie teraz...]
Tak. Jedna z wersji / teorii mojego mechanizmu pisania to:
- 1. zarzucenie kotwiczki,
- 2. pełne zanurzenie dygresyjne.
Dobrze, gdy we w miarę odpowiednim momencie przyjdzie otrzeźwienie i przypomnienie sobie o punkcie trzecim (teoretycznie, jednakowoż, opcjonalnym), polegającym w skrócie na podsumowaniu i pospiesznym zakończeniu / zatamowaniu plagi dygresyjnej (póki możliwym to nadal jest).
hm. Prócz zdjęcia (dodanego dla drobnego urozmaicenia zawartości tejże tu) może jeszcze mała - osobliwa dość - sugestia muzyczna... w ramach poszerzania swych horyzontów muzycznych, powiedzmy. heheh.
Hm. Tak. Immortala coś być miało - zdecydować mi się tylko trudno, co by tu w miarę strawnego wybrać (jeśli cokolwiek tejże grupy strawnym nazwane może być - no dobra, nagrali może z jedno (lub więcej, ale jedno słyszałem i mam) intro klimatyczniemroczne i bez wokalu (ergo - potencjalnie strawne właśnie). Prezentacja tegoż jednak mijałaby się raczej z celem (nieważne jakim dokładnie; moim). Zatem... coś ulubionego względnie może...
Nie, nie Blażyrk Majti Rejwendaaaaarrkkgghh - klasyk sentymentalny i numero uno jak najbardziej toto, może nie na ten moment jednak (jedna osoba wie, o co chodzi i może nawet podziela sentyment... heheh).
Więc padł wybór. Przy okazji też nada się ankieta mała odnośnie plików wideo bezpośrednio na stronie - to jednak po lewej już. Na dziś również to wszystko też - napisane niewiele w porównaniu do tego, co by spisanym zostać mogło, tako jednak na chwilę bieżącą wystarczyć to musi - czas bowiem nie sługa i na sen zdałoby się przynajmniej jakieś przyzwoite minimum poświęcić. Poniżej klip, ja zaś już audytorium - chwilowo - opuszczam...
hm. Prócz zdjęcia (dodanego dla drobnego urozmaicenia zawartości tejże tu) może jeszcze mała - osobliwa dość - sugestia muzyczna... w ramach poszerzania swych horyzontów muzycznych, powiedzmy. heheh.
Hm. Tak. Immortala coś być miało - zdecydować mi się tylko trudno, co by tu w miarę strawnego wybrać (jeśli cokolwiek tejże grupy strawnym nazwane może być - no dobra, nagrali może z jedno (lub więcej, ale jedno słyszałem i mam) intro klimatyczniemroczne i bez wokalu (ergo - potencjalnie strawne właśnie). Prezentacja tegoż jednak mijałaby się raczej z celem (nieważne jakim dokładnie; moim). Zatem... coś ulubionego względnie może...
Nie, nie Blażyrk Majti Rejwendaaaaarrkkgghh - klasyk sentymentalny i numero uno jak najbardziej toto, może nie na ten moment jednak (jedna osoba wie, o co chodzi i może nawet podziela sentyment... heheh).
Więc padł wybór. Przy okazji też nada się ankieta mała odnośnie plików wideo bezpośrednio na stronie - to jednak po lewej już. Na dziś również to wszystko też - napisane niewiele w porównaniu do tego, co by spisanym zostać mogło, tako jednak na chwilę bieżącą wystarczyć to musi - czas bowiem nie sługa i na sen zdałoby się przynajmniej jakieś przyzwoite minimum poświęcić. Poniżej klip, ja zaś już audytorium - chwilowo - opuszczam...
2009.01.04, 2333 _ Jak nigdy teraz przydatne takie środki aktywacyjne, jak dobra - możliwie energ[ety/i]czna - muzyka i porządna herbata. Sen zimowy. Tendencje, znaczy się, do zapadania weń. Oj są. Widoczne. Odczuwalne. Może to jeszcze spłacanie kredytu po sylwestrze częściowo i generalnie późnym świątecznościowym iściu spać (średnio około godziny trzeciej).
Czerwonego Alarmu już jakiś czas nie odpalałem, kosztem Tyberiańskiego Słońca i - ostatnio - dodatku doń. Dużo bardziej przystępny klimat dla mnie jakoś, atmosfera... jak i wyważenie obydwu stron konfliktu, wraz z ich dość dużym zróżnicowaniem. Może rozpiszę się niebawem nieco bardziej o tym w związku z dość dużą ilością czasu ostatnio poświęconego temuż tytułowi... Dziś jednak skrótowo raczej i z ambicjami wczesnego spodłogowania się (mam bowiem od dłuższego już czasu osobliwe nieco zamiłowanie do spania na podłodze, co zresztą niczym niejawnym nie jest). Wcześniejsze pójście spać rokuje większe szanse na większą trzeźwość nazajutrz - a to obejmuje również potencjalne aktualizacje tutaj.
Również takie będące o czymś ciekawszym, niż ta właśnie.
Co mi tam - zastrzegałem na wstępie już, że żadnych gwarancji jakościowych nie daję :P. Co będzie, to się złobaczy - przy dozie szczęścia zaś wyjdzie coś w miarę nieusypiającego. Lub... O, pomysł naszedł mnie. Może będą się ukazywać również dziwne myślo-strumieniowe wykwity, będą one jednak odpowiednio oznaczone jakoś - na początku - gwoli przestrogi...
...Źle by jednak było, gdyby takie cóś zbyt dużą ilość strony zajęło przy wyświetlaniu głównej. Pomyślim.
Subskrybuj:
Posty (Atom)