Tak pięknie wyrenderowana bezzagięciowa jajowatość, ale raptem raz puknąć wystarczy, i już wektory wyskakują. Chyba co by się procesor nie zmęczył, albo graficznemu nie chciało się dobrze modelu uszkodzeń dopracować... Że co, że niby to jajo jest? No to co, że jajo? Że skorupka? Cóż za nieudolne wymówki - widać jak na dłoni przeta, że ktoś fuszerę jak byk odwalił...

[zdjęcie wyłowione z efbeelu Dobrosi i dzięki jej uprzejmości tu zamieszczone, link do oryginału tutaj]
2009.02.03, 1551 _ Parę zasadniczości, a tak. Istotnie. W tym chyba dominująco myśl nad określeniem lingwistycznym strony bardziej precyzyjnym. Myśl pośrednio zapoczątkowana koncepcją powołania do istnienia drugiego tworu, który to w treści swej relatywnie autonomicznym byłby, będąc przy tym przedsięwzięciem całkowicie esperanckim. Coś takiego byłoby mi potrzebne i przydatne... Właśnie nie jednak w takim kształcie, w jakim już niegdyś to wykreować pragnąłem - by nie był to dla mnie pewien obowiązek tłumaczenia tekstu mniej czy bardziej wiernie na drugi język, lecz po prostu okazja do rozpisania się zupełnie dowolnego i nieskrępowanego względnie.

I chyba powstałoby coś takiego również w wersji angielskiej.

Przy czym jakiekolwiek obawy, że ta, centralna strona miałaby na takich dodatkach jakoś, w sensie frekwencji aktualizacji, ucierpieć, są raczej nieuzasadnione - z pisania po polsku rezygnować zdecydowanie nie chcę... i już. Piorytety się jakoś raczej nie poprzestawiają.

Tymczasem tylko brak jeszcze koncepcji - lub chwili, by taką koncepcję myślowo wykształcić - na strony takiej (w kolejności powstawania pierwsza byłaby raczej esperowa) generalny wygląd. Generalnie, to dość aktywnie jestem zajęty ostatnio brnięciem przez moje kochane Wuthering Heightsy (inaczej znane pod tłumaczeniem Wichrowe Wzgórza), by dzień dzisiejszy za przykład takiejże aktywności rozciągniętej choćby podać. Przy czym... nie jest to wcale książka taka zła, jak na ten moment me postrzeganie sięga - osobiście lubię nieco zakręcony i finezyjny językostyl, tam zaś jest go całkiem co nieco. Trzyma toto też pewien klimat... No, jakiekolwiek większe wnikliwości jednak zostawię sobie na moment po przeczytaniu już dzieła owego (jeśli przypadkiem będzie we mnie jeszcze wtedy jakowaś chęć, by się takimi przemyśleniami podzielić, naturalnie).

Więc tak to wygląda na teraz: średnio zdyscyplinowane branie się za zaległości, ot. heheh.

Ostatnio też jakoś po mnie - również za sprawą rozmowy jednej - myśli krążyć zaczęły, czy aby słusznie swoją dzielną gwardię analogów w szafce zamknąłem... hmmm... Chyba jednak na razie przynajmniej tak pozostanie, z prozaicznej przyczyny funduszy nie-nazbyt-wysokich aktualnie.
Zresztą, w obliczu mnogości innych inicjatyw tym bardziej jakiekolwiek takie dumania poczekać na swą kolej będą musiały.

Dobra, koniec tego wpisu technicznego. Do roboty się wziąć, ano. I może jeszcze do paru wpisów względnie zaległych, w kolejce niejako czekających też - to już później jednak.

2009.02.01, 1307 _ Więc, generalnie, jest. Po zmianie adresu jest, znaczy się. W ramach komentarzy można ewentualnie wyrazić swoje bardziej lub mnie krytyczne zdanie na ten temat. To tak w razie czego... Więcej czegokolwiek w najbliższej, mniej-pozbawionej-czasu przyszłości.

Also, recently read and somewhat interesting... in a bit alternative way, that is - things: both about the game industry and, generally speaking, the phenomenon of collapse sometimes visible in singulary examples of given... crap, what's that word... companies, whatever. Late-night lecture yesterday it was of mine... that is, already today it was. Out of time now, so briefly, the links: the first one, and the second - to which the first includes a link.
And no, I haven't played nor seen TR... one day came across their webpage, seemed not as translucent as my haste'd require it to be and skipped it.

More hopefully soon.