Mały Niemały powrót do AVP2 i jego głównej modyfikacji, zwanej AJL modem (którego zdecydowanie polecam i na dalsze akualizacje którego żywię, wraz z w miarę liczną grupą innych człowieków, skromne nadzieje).
Nie miejsce i moment na kompleksowy opis zmian leżących u fundamentu tejże modyfikacji (choć w sumie mógłbym tu coś takiego zredagować w umiarkowanie bliższym czasie...); dość rzec, że jest... względnie realistyczniej i generalnie - moim, wysoce subiektywnym zdaniem - o wiele lepiej. I da się w toto grać po sieci - w czym głównopomocną rolę odgrywa Iksfajer.

...I prosta radość ze świeżo na nowo odkrytej wolności w swobodnym bieganiu i skakaniu po ścianach, sufitach i jakichkolwiek powierzchniach, jakie się nawiną. Do tego stopnia, że potencjalne pomysły na nowy AVP2-owy poziom intuicyjnie skupiają mi się wokół kryterium, by stworzyć pole do możliwie najfinezyjniejszego wyszalenia się obcym.
Technicznie zaś - w najbliższym czasie zapowiada się nieco zachodu z lokalną rotacją dysków twardych, i wynikających z tego reinstalacji systemowych. Coś jak przedwiosenne porządki.

...plus link do czegoś świeżoobejrzanego.

unu nur ,,de vi" mi deziras
kreskadon
Tak, zaiste, doświadczenia mniej i bardziej bliskie czasowo wydają się dość jednogłośnie wskazywać na moją cokolwiek obniżoną tolerancję... lub może inaczej: ,,zdecydowanie podwyższoną wrażliwość/podatność" na używki typu kofeinowego i im podobne: patrz różne pochodne plusz-aktiwów, jak również pozornie niewinne kawy zbożowe.
Przy czym reakcja organizmu nie należy do tych przeze mnie pożądanych: generalna trudność z pewnym wyluzowaniem się, uczucie lekkiej trząśliwości wewnętrznej przekładające się częściowo na widoczną motorykę ciała (nie jakoś jaskrawo, niemniej dostrzegalnie)... Generalne pobudzenie, sztuczne jednak - i w swej sztuczności intuicyjnie negatywnie intruzyjne.

Podobny efekt po spożyciu większej ilości czekolady, o czym zdarzyło mi się już tu wspomnieć niegdyś.

I przekłada się to na inności; dla przykładu - unikając nadmiaru soli przez pewien czas, stopniowo maleje we mnie untuicyjne zapotrzebowanie na nią i skłonny mogę być do uznania za przesolone czegoś, co jeszcze niedawno uważałem za takie w sam raz, do potencjalnego doprawienia.

Wchodząc na taką drogę Umiaru można rzeczywiście odmienić sobie percepcję wielu rzeczy... i docenić, chociażby, bardziej pierwotny smak czegoś, nie jego brutalnie maskaradowo przyprawioną wersję.

Przy czym, dodatkowo analitycznie: takowy środek pobudzający, spełniając swe definicyjne zadanie, nie gwarantuje podtrzymania naturalnej bystrości myśli. Aktualnie*, na przykład, nadal nie chce mi się spać i nie odczuwam bezpośrednio jakiegoś konkretnego zmęczenia, jestem jego jednak świadom widząc pewien spadek kondycyjny - tak (właśnie) umysłowy, jak i (wspomniany) prostomotoryczny, widoczny w słabszej precyzji w choćby tak bezpośrednio teraźniejszochwilowym pisaniu na klawiaturze.

Przy czym senność zaczyna się, powoli, pojawiać - osobliwie mieszając się z owym sztucznościowym pobudzeniem i bardzo stopniowo je wypierając. I tak, najwyższy chyba czas na chwilę nocnego odjazdu.

[* - będąc pod wpływem rozpuszczalnomusującego środka pluszobodobnego, około trzy i pół godziny po spożyciu]