Smutne trochę, gdy nadzieja rozbija się o brak zaufania.

Brak czego?

Zaufania. Ufności. Wiesz, tej głupiej rzeczy z której naśmiewałeś się ostatnim razem.

Co zatem - powiew sentymentu i spontaniczny powrót do tematu teraz? Tak, retoryczny ten zwrot; odór emocjonalnej pseudorefleksji czuć tu na kilometr przysłowiowy.
Twoja nadzieja i czyiś brak tego... tak, zaufania tego, naiwności niemądrej. Jak to zwał mniejsza. Ano tak, i rozczarowanie twoje widoczne na twarzy bardziej niż wyraźnie - rozczarowanie czyjąś nabytą (choć psiamać wie, może i wrodzoną) mądrością życiową; że ktoś śmie krytycznym być wobec entuzjazmu twego, że nie skacze raźnie - z wiarą w oczach - w przepaść, hop-już. Och, jakże to istotnie rozczarowujące być może.

Wiesz, najdroższy, niektóre relacje właśnie na tej rzeczy z natury się opierają, mając ją wpisaną w swą treść jako relatywnie niezbędny fundament.

Zaiste mądry i odpowiedni to fundament dla czegoś uwagi godnego. Tak, doprawdy, nie słyszałem nigdy o lepszych podwalinach do budowania czegoś konkretnego, niż głupota i naiwność. Zaiste rację mieć musisz. Najdroższy.

Oj zdziwibyś się - ile rzeczy mogłoby się zrazu posypać bez tak uroczego styropianu pod spodem. Klnij ile chcesz, był to i będzie dość istotny składnik wszelkich konstruktywnych relacji międzyludzkich...

...,,Konstruktywnych" - oj proszę, tak radosne nieścisłości to już doprawdy gdziekolwiek zaprowadzić w końcu mogą.

- W luźnym znaczeniu; dopasuj jakikolwiek subiektywnie pozytywny wyraz na miejsce jego, jeśli ten ci wadzi jakoś szczególnie. Czepiając się słówek można nie dojść, natomiast, relatywnie nigdzie.

...mmm, polszczyznowe podwójne przeczenie i ,,relatywność" jeszcze, słodziutko się robi zaiste...

Oj dosyć już, nie o to przecież chodzi tu.

Naturalnie.
Więc cóż - jeśli coś miałoby mieć tenże uroczy styropianik za fundament swój, być może niezupełnie tak raźnego wartościowania byłoby to godne? Hmm?

...

2 komentarze:

A.M.M pisze...

Zaufanie to fundament każdej bliższej, sensownej relacji. Bez zaufania nie zbuduje się żadnej wartościowej relacji. Trzeba sobie ufać i nie wolno siebie wzajemnie ograniczać jak w przyjaźni czy w partnerstwie - zaufanie i wolność to podstawa.

Damian pisze...

"Zaufanie to fundament każdej bliższej, sensownej relacji" hmmm...

Naiwność/zaufanie/głupota - pozornie bliskoznaczne wartości. Przecież siła tkwi w tym, że wszystko wiemy, nie musimy nikomu naiwnie ufać, bo to pokazuje słabość?

Jeśli istnieje prawdziwa relacja, to trzeba sobie chyba zdać sprawę ze swojej niedoskonałości. Czy prawdziwa miłość może wystąpić bez zaufania ze strony niedoskonałego podmiotu? Raczej nie. Czy doskonały podmiot potrzebuje ufać? Wcale. Wydaje się, że on wszystko wie i zaufanie nie jest potrzebne.

Zatem do miłości dojść można tylko poprzez zaufanie ze strony niedoskonałego podmiotu, wtedy to prawdziwa relacja miłości ma szansę zaistnieć - a tylko w prawdzie może uczestniczyć Czysta Prawda Sama W Sobie.

Zatem wydaje się koniecznym zaakceptowania prawdy o sobie, która wyzwoli nas? hmmm.