Nowonarodzony, rydwan mój powrócił :D. Niczym feniks z popiołów - piękniejszy niż kiedykolwiek, mój towarzysz najwierniejszy (no dobra, po plecaku) oficjalnie wrócił do kondycji i w praktyce powrócił dziś do mnie :).

To również dobra okazja, by doobejrzeć pozostałe pięć z sześciu odcinków Golden Boja - z którego to anime klip powyżej. To jednak po przynajmniej drobnym odpoczynku konkretniejszym, konkretnie bowiem dniem zmordowany jestem.

* * *

I w wieczorze wczesnonocnym dnia następnego już, świeżo po przejściu przez pozostałe pięć odcinków (seria to bowiem nietypowo krótka, szóstka)... i zdecydowanie świetne to dzieło. Prócz ciągłych niemal podtekstów okołoerotycznych, zdecydowanie wybija się bezwzględną pozytywnością przesłania. No i przebijająca rowerowość nabija z miejsca dodatkowe plusy, hehe ;). To jednak idzie w parze, te dwie rzeczy - generalnie tak, z doświadczenia też mówiąc.

Było nie było, rydwan mój pozostaje niezmiennie jedną ze zdecydowanie wyżej notujących się radości mego istnienia tutejszego :).

Brak komentarzy: