Ugh. Późno. Jak zwykle, za. Organizm by pospał chętnie, domaga się wręcz tego skurczybyk coraz to nachalniej. Herbata, paliwo moje, też ledwie szczątkowo rozbudza konglomerat szarakowy. Też z nią kwestia, że jeszcze troszkę i ikonka [addict] się w lewym dolnym pokaże. hehe. LP jeszcze pobrzmiewa w ampie, w synchroniczności z myślami o zaległościach w treningu taktycznym - których to wielkość wyjdzie na jaw jutro jakoś przy praktycznej weryfikacji, jak się zdaje. Poduszkowców w ogóle nie znam, się łapię na tym. A to niedobrze mieć pominięty cały podrozdział gałęzi technicznej. Plus zaległy test praktyczny tego automatic targetting facility, czy jak to zwał - jak i czy w ogóle to działa. Plus bardziej rzeczowe przetestowanie poszczególnych jednostek naziemnych - by wyrobić sobie więcej o poszczególnych typach opinii i może dołączyć do swej zwyczajowej kadry coś niecoś. Doskonała ona bowiem raczej nie jest. heheh. No i Hellsing czeka na doobejrzenie - jakem stanął bowiem po pierwszym czteroodcinkowym wieczorze, tak haniebnie ruszyć dalej mi się dotąd nie udało. I żadną miarą z powodu jakichś braków jakościowych tegoż - bardziej organizacja czasu własnego tu winna i całe mrowie różnych rzeczy w ów czas w sposób półkontrolowany się wpisujących.

chłód wiernej stali i błękit powyżej
konieczność przed - nie o niej myśl jednak
chwila zbyt piękna

1 komentarz:

Zira pisze...

A ja do 6 rano walczylam z kompem i tyz tyc zmeczona jestem. :)