Świetny wieczór. Niezwykły. Proste uczucie szczęścia pewnego, w ramach zazębiania się rzeczywistości i wizji marzeniowych - w zakresie śmiesznie skromnym, ale akurat do moich wymagań dopasowanym. Coś jak z błękitnym niebem - tylko mi czasem potrzeba jeszcze mniej, jakby. Choć, czy to mniej, czy więcej zali, to by pewnie dyskutować można było.
Czasem mało to dużo, a dużo tylko pozornie liczne i duże tak.
Czy może częściej, niż czasem.
Ajtam, detal. Nieistotny przy tej magiczności chwili teraźniejszej-szej-szej. Wielkość tej chwili nie rozdrabnia się na takie detale; w ogóle wręcz nierozdrabnialna jest. Taka chwila może tylko ujść percepcji: wymknąć się człowiekowi, niczym nieszczęśliwie zapomniany skarb.
Tym nieszczęśliwiej, że często nieświadomie zupełnie - trudniej wszak odnaleźć coś, czego utraty jest się nieświadomym.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

O tak, takie chwile pięknej, czystej radości są cudowne. Niczym niezmącona radość teraźniejszości. To niesamowite uczucie. Bywają chwile w, których uśmiecham się bez wiekszego powodu i mam wrażenie, że moja dusza lata. Chłonięcie wieczorów na wsi, przy lesie i spacery z psem potrafiąmnie wypełnić czymś niesamowitym. Rozumiem to proste uczucie pewnego szczęścia.