Carmageddon - rocznik '97, firmy Activision. Prosta radość z wyścigu niemalże zupełnie pozbawionego zasad...
...to byłoby wiele za mało, by w miarę sprawiedliwie oddać klimat tego tworu. Patologiczne poczucie humoru zeń przebijające, jego dystans do tematu - a przy tym malowniczość zapadająca w pamięć, z pejzażami często nie nader-ambitnymi jakoś, a jednak urokliwymi niezwykle. I wyczuwalny, oddziałujący przez całość magnetyzm - sprawiający, że nawet po... hoho, dwunastu już latach, nadal chce się do tego tytułu powracać. (I właśnie do niego, nie do "dwójki" czy te-de-era. Choć by i były bardziej rozbudowane i dopracowane tu i tam, to jednak w porównaniu z oryginałem po prostu brakuje im tego czegoś.)
Gdyby się zaś komuś przydarzyło okazję mieć na lanie w toto pograć, to osobiście mogę dodać tylko, że to chyba właśnie ta gra najbardziej mobilizuje mnie do rozbudowania swojej dotychczas-dwukompowej sieci w pokoju o przynajmniej jedną jeszcze maszynę (która to w całości w sumie gotowa stoi już, ino tylko wreszcie te +/-40PLN na słicza zebrać... i może jeszcze parę na jeszcze jeden kabel skrosowany, co by mieć czym podłączyć toto).

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Carmagedon, dobra gra a plansze malowicze. klimat dosc pokręcony ale chyba wlasnie o to chodzi.